PKP-Milicz-dolina Baryczy-Żmigród-Trzebnica-Wrocław
-
DST
106.94km
-
Teren
10.00km
-
Czas
05:41
-
VAVG
18.82km/h
-
VMAX
45.10km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Podjazdy
313m
-
Sprzęt Gravel turystyczny
-
Aktywność Jazda na rowerze
Planowany od jakiegoś czasu powrót na trasę Milicz - Żmigród tym razem z kumplem, więc odcinek Wrocław - Milicz pokonaliśmy pociągiem, był to mój pierwszy przejazd w pociągu z rowerem od naprawdę długiego czasu. Transport roweru w pociągu podmiejskim odbył się całkiem sprawnie, ale chyba nie zaryzykowałbym w ten sposób przewozu sprzętu na ramie karbonowej (rowery oparte jeden na drugim). Sama trasa na pewno warta przejechania, choćby z uwagi na piękne iglaste lasy i gładką nawierzchnie drogi rowerowej, którą od biedy można pokonać nawet na współczesnej szosie z szerszymi oponami, jeśli nie zbacza się z głównego szlaku. W zeszłym roku pogubiłem się na wałach Baryczy, tym razem lekcja została odrobiona i do celu dojechaliśmy po wyznaczonej trasie.
Niestety ten wpis na tym się nie skończy. Chwila nieuwagi, zagapienia się i doszło do największej krasy w mojej historii jazd rowerem. Jadąc już drogą rowerową do ruin pałacu w Żmigrodzie postanowiłem pokazać koledze miejsce, gdzie rok temu wyjeżdżałem na główną trasę rowową po zgubieniu się. Tak mnie to zaobserwowało, że w tym miejscu nie zauważyłem słupków ograniczających wjazd innych pojazdów na drogę, w efekcie przy prędkości ponad 20 km/h wjechałem centralnie w stojący na środku drogi słupek. Siła uderzenia była na tyle duża, że przeleciałem przez kierownice, a przy lądowaniu wybiłem sobie po palcu w prawej i lewej dłoni, które po trzech tygodniach od wypadku dalej dają o sobie znać.
Niestety straty w sprzęcie są równie poważne, od uderzenia wyprzedzenie w przednim widelcu z 50mm zmieniło się na -50mm, gdyby to nie był stalowy widelec tylko karbonowy to chyba miałbym rower w dwóch kawałkach i musiałbym wracać do domu samochodem lub pociągiem, a tak dzięki działającej adrenalinie (na drugi dzień prawa dłoń była mocno spuchnięta) udało się zdemontować błotnik, który blokował skręcanie przednim kołem, wymienić dętkę, która pękła od dobicia do słupka oraz naprostować klamkomanetkę i wrócić od domu pokonując jeszcze 2/3 zaplanowanej trasy.
Czy stalowy frameset niedawno zakupiony po pęknięciu aluminiowej ramy mojego pierwszego grawela jest w jakimś stopniu do uratowania? Na obecną chwilę trudno powiedzieć, widelec nie wydaje się do uratowania, po samej rami nie widać jakiś specjalnych uszkodzeń, nie licząc paru obtarć, ale o tym będzie można się przekonać dopiero po zamontowaniu do niej nowego widelca.
Szukając jakiś pozytywów tego zdarzenia można powiedzieć, że mogłem się
bardziej uszkodzić np. lądując na obojczyku lub twarzy oraz że nie
popełniłem błędów przy zaplataniu kół do grawela, ponieważ pomimo tak
silnego uderzenia nie widać jakiegoś specjalnego bicia w przednim kole.